CZEGO MOŻESZ NAUCZYĆ SIĘ W SZKOLE GROFA?

Na poziomie praktycznym słynna "szkoła Grofa" czyli Grof Transpersonal Training przygotowuje do prowadzenia warsztatów oddychania holotropowego i pracy w nurcie transpersonalnym. Jednocześnie warto od razu zaznaczyć, że mnóstwo osób, które tę szkołę zaczynają, wcale nie ma od razu gotowego planu by na pewno własne warsztaty prowadzić, lecz przychodzi na pierwszy moduł z innych powodów.

Oczywiście jest spora grupa uczestników, która od początku myśli o tym, by po skończeniu trening facylitować oddychanie - bynajmniej nie z powodów finansowych, gdyż w większości krajów oddychanie holotropowe wciąż nie jest bardzo popularną metodą i raczej ze świecą można szukać jakichś specjalnych ofert pracy dla facylitatorów. Niektórzy po prostu albo zachwycili się tak pracą w nurcie holotropowym, że od pierwszego zetknięcia z tą metodą poczuli wołanie, by pójść na trening i by móc pracować w ten sposób. Inni przepracowując swoje największe traumy i otwierając się na wrażliwe, szczęśliwe życie podczas własnych holotropowych sesji, czują, że chcieliby odwdzięczyć się za to i przekazać tą energię dalej w świat, niekoniecznie robiąc z tego swoje główne zajęcie na co dzień.

Jednocześnie całkiem spora liczba osób decyduje się na edukację w holotropowym paradygmacie, by wzbogacić swój obecny warsztat pracy - na przykład klasyczną terapię, hipnoterapię lub masaż terapeutyczny - nieco innym podejściem i kilkoma nowymi narzędziami. Niektórzy przychodzą tylko na wybrane, interesujące dla nich moduły. Ciekawym zjawiskiem też jest wielka popularność holotropowych narzędzi we wszelkich nurtach legalnej terapii psychodelicznej na Zachodzie.

I jest jeszcze trzecia grupa, być może najliczniejsza - która dołącza do treningu z powodów bardziej prywatnych (część z nich podejmuje później w trakcie nauki decyzję o chęci prowadzenia oddychania). Wiele osób chce przejść zarówno przez własny uzdrawiający proces, jak i nauczyć się facylitować ludzi w odmiennych stanach świadomości i w trudnych chwilach - którą to umiejętność można wykorzystywać w bardzo różnych kontekstach - nawet w bardziej standardowej pracy czy w rodzinie.

Grof zaprojektował bowiem swój trening na dwóch równoległych, przenikających się nawzajem poziomach. Będąc czymś w rodzaju pomostu między tradycyjnym, wieloletnym treningiem szamańskim a klasyczną szkołą psychoterapii czerpie obficie z obu tych podejść. Z jednej strony jest to więc praca wewnętrzna nad swoimi procesami, przypominająca połączenie bardzo intensywnej psychoterapii zorientowanej na ciało oraz inicjacji duchowych przechodzonych gdzieś w odosobnieniu. Z drugiej strony to kompleksowy program treningowy, w którym zarówno uczymy się narzędzi do towarzyszenia drugiej osobie w pracy nad własnymi uczuciami, własną przeszłością i osobowością tworząc relację terapeutyczną, jak również transpersonalnego podejścia zorientowanego na bezpieczne i profesjonalne prowadzenie ludzi w poszerzonych stanach świadomości i opartego na kilkudziesięciu latach praktyki Grofa w tej dziedzinie. Praktyki zarówno w szpitalu psychiatrycznym przy terapii z użyciem substancji psychodelicznych jak również w przeróżnych instytutach czy na warsztatach prowadzonych na całym świecie z użyciem oddychania holotropowego.

WŁASNY PROCES

Przy pojedynczej sesji oddychania holotropowego ciężko jest cokolwiek przewidzieć, gdyż proces może pójść w dowolną stronę, a czasem też być bardzo delikatny. Jednak do ukończenia treningu trzeba wziąć udział w 27 sesjach jako oddychający i 27 jako sitter, a sesje odbywają się w specjalnym środowisku, najczęściej w wyizolowanych miejscach blisko natury, w dużych międzynarodowych grupach otwartych na to uczestników i są facylitowane przez najbardziej doświadczonych nauczycieli przyszłych facylitatorów. Przy tak dużej liczbie pracy wewnętrznej można bez trudu przewidzieć, że dojdzie do konfrontacji z najbardziej aktywnymi osobistymi schematami.

Ogromna większość uczestników treningu znacznie zwiększa w jego trakcie świadomość swoich uczuć, zarówno w życiu codziennym, jak również tych nieuświadomionych i wpływających na całe życie. Poprzez silną ekspresję stopniowo uwalniają się napięcia w ciele, a stare wdruki emocjonalne mają coraz mniejszy wpływ na nasze aktualne reakcje. Traumatyczne doświadczenia z przeszłości zmniejszają swoje oddziaływanie, tak samo jak różne destrukcyjne schematy w relacjach, jak lęk przed opuszczeniem, deprywacja emocjonalna czy poczucie własnej wadliwości.

Z uwagi na powtarzające się doświadczenia holotropowe, w których zawsze można poprosić o wsparcie, być w bliskim kontakcie fizycznym, doświadczać niedyrektywnej facylitacji oraz połączenia z innymi uczestnikami, którzy słuchają nas bez komentarzy i dzielą się otwarcie swoimi procesami - na stałe naprawiają się nasze relacje z innymi.

Na stałe też wzrasta poczucie, że nie potrzebujemy nikogo, kto nas uratuje, ale przy odpowiednim wsparciu sami jesteśmy w stanie sobie pomóc, jeśli zaufamy naszym wewnętrznym uzdrawiającym mechanizmom i będziemy w stanie poddać się doświadczeniu po odpowiednim przygotowaniu i przy odpowiedniej jego integracji. Różnego rodzaju niedojrzałe motywacje, które mogłyby wpływać na chęć późniejszej pracy z ludźmi lub zaburzać jej czysty, etyczny i skupiony na innych przebieg, również stopniowo uświadamiają się i odklejają.

Przy tak długiej i głębokiej pracy praktycznie u każdego pojawiają się elementy porodowe, procesy wewnętrznej śmierci i narodzin oraz przeżycia transpersonalne. Bardzo często zdarzają się również doświadczenia duchowe, w trakcie których znajduje się satysfakcjonujące odpowiedzi na różne egzystencjalne pytania i po których patrzy się na codzienność ze znacznie głębszej perspektywy. Jednocześnie forma treningu, w którym nieraz trzeba podróżować do innych krajów, docierać do trudno dostępnych miejsc, niejednokrotnie komunikować się w innych językach oraz włożyć niemały wkład finansowy, sprawia, że ciężko jest przejść przez trening nie mając kontaktu z materialną rzeczywistością.

Oprócz samym procesowych sesji oddychania, również konsultacje indywidualne, a przede wszystkim własne doświadczenie we wspieraniu grup są źródłem dużej pracy nad własnym procesem.

Pierwsze facylitacje pod okiem bardziej doświadczonych są bowiem kopalnią wiedzy na temat siebie i prawdziwym poligonem doświadczalnym. W wielu ekstremalnych sytuacjach, jakie zdarzają się na sesjach, wyłania się materiał psychologiczny i duchowy, który rzadko może pojawić się w innej sytuacji, a wspierający feedback, który dostaje się od nauczycieli pomaga zarówno zwracać uwagę na swoje słabsze strony i stopniowo znajdywać sposoby ich rozwijania, jak również przykładać odpowiednią wagę do swoich mocnych stron.

To wszystko sprawia, że niektórzy terapeuci w USA polecają przejście treningu Grofa swoim pacjentom przechodzącym kryzys, nawet jeśli nie zamierzają oni później prowadzić grup - tak duża jest transformująca moc tego treningu. Praca nad sobą - nawet jeśli jej główną intencją jest przygotowanie do pracy z ludźmi - procentuje mocno w wielu innych kontekstach życiowych.

Przejście własnego wieloletniego procesu uzdrawiającego ma też dodatkowy wymiar - dzięki temu można odczuć na własnej skórze, jakie elementy holotropowego systemu są ważne i dlaczego, nawet jeśli przed rozpoczęciem treningu wydawałyby nam się dziwne lub możliwe do pominięcia lub zmiany.

PRACA Z INNYMI W POSZERZONYCH STANACH ŚWIADOMOŚCI

Jeśli chodzi o edukacyjny aspekt treningu, to występuje ona w formie teoretycznej i praktycznej. Jest tu jednak znacznie bardziej rozbudowany niż to, co możemy przeczytać w książkach Grofa. Inne sposoby patrzenia na wiele zaburzeń, inne sposoby pracy z nimi, metody wspierania osób w kryzysach psychoduchowych, włączanie elementów niedyrektywnej, lecz amplifikującej pracy z ciałem, używanie muzyki w celach terapeutycznych - to wszystko, wprowadzane krok po kroku, z dużą ilością czasu, by móc to przemyśleć, zintegrować, przetestować pomiędzy modułami pomaga zaznajomić się w przystępny sposób z całym bagażem teoretycznej wiedzy zdobytej przez Grofa.

Jednak opinie tych, którzy ukończyli GTT wyraźnie zwracają uwagę, że trening ten uczy czegoś znacznie większego niż tylko nowej porcji fascynującej teorii. Jest wiele metaumiejętności, które wypracowują się wraz z jego kontynuacją.

Jedną z nich jest uważność na realne potrzeby uczestników i ich przeżycia. Wiele lat spędzonych na własnych sesjach pozwala, poprzez zwiększoną świadomość własnych procesów, odróżniać je od rzeczywistych reakcji, procesów i potrzeb uczestników oraz znacznie łatwiej podchodzić do nich z "umysłem początkującego". Wyostrzone zmysły podczas facylitacji, pomagające przez długi czas skupić się w pełni na drugiej osobie, wpływają na silną, wyczuwalną przez innych obecność - która później jest łatwiej dostępna również poza warsztatem.

Pozwalanie sobie na przepływanie przez siebie różnych doznań, emocji, wizji, wspomnień i nie blokowanie ich, czy wielokrotne doświadczenie jak stuprocentowe zaufanie do własnych impulsów z ciała i pojawiających się uczuć pomaga przejść przez wszelkie turbulencje z happy endem, pozwala później stwarzać bezpieczną przestrzeń dla innych, wynikającą z ogromnego zaufania do tego rodzaju pracy.

Trzymania owej przestrzeni dla grupy, umiejętność patrzenia na najbardziej ekstremalne procesy, również te przypominające seans egzorcyzmów, bez osądu i z możliwością empatycznego wkroczenia do akcji, gdy sytuacja tego wymaga - to absolutna podstawa, którą ćwiczymy na treningu.

Wynika z niej następnie zapewnianie poczucia bezpieczeństwa dla uczestników na tyle dużego, by byli w stanie zaufać całemu holotropowemu procesowi i pozwolić sobie na intensywną autoeksplorację w gronie obcych tak naprawdę ludzi, wyrażać rzeczy jakich nigdy nie wyrazili przed nikim i tworzyć zupełnie empatyczne wzorce relacjonowania się z innymi.

Przez lata treningu wykształca się również prawdziwe zrozumienie idei niedyrektywności i jej sensu. Fakt, że pomimo sporego doświadczenia możemy nie mieć pojęcia o treści procesu uczestnika, jest z kolei według Grofa najważniejszą i najtrudniejszą lekcją podczas treningu. Zapytany kiedyś o jego długość, wyjaśnił, że potrzeba aż kilku lat takiej pracy, by zrozumieć jak mało się wie.

Wrażenie, że praca facylitatorów - pomijając pojawiające się czasem spektakularne bodyworki - wygląda często dość niepozornie, jakby niewiele robili, na pewnym poziomie zgadza się z rzeczywistością. Tav Sparks, dyrektor GTT sformułował to jako "doing-not-doing" czyli w wolnym tłumaczeniu "robić nic nie robienie", oznaczające nie przeszkadzanie uczestnikom w ich uzdrawiających procesach i zawieszanie jak tylko się da własnych osądów, pragnień i pomysłów na pomoc drugiej osobie. To teoretycznie proste zadanie "nic nie robienia" jest w istocie bardzo trudnym, uczonym przez wiele lat zadaniem - gdyż nasze tendencje do reagowania po swojemu są niezwykle silne i ich powstrzymywanie uważa się za główny element treningu. Z tego też powodu specjaliści w innych dziedzinach (terapeuci, coachowie itd) mają jeszcze trudniejsze zdanie niż inni. Kiedy jednak je wykonają, pojawia się u nich nowa jakość pracy.

To właśnie, oraz wiele innych drobiazgów, sprawia, że zarówno indiańscy szamani jak i buddyjscy mnisi, mający wieloletnie doświadczenia w eksploracji własnej świadomości i pomaganiu w tym innym, gdy tylko mają żywo do czynienia z holotropową pracą, wyrażają się o niej bardzo pozytywnie. Z tego też powodu wiele pojawiających się ostatnio sposób legalnych terapii z użyciem psychodelików (z MAPS na czele) jako wzór używa właśnie treningu Grofa, niejednokrotnie zatrudniając facylitatorów oddychania jako nauczycieli niedyrektywnej pracy w poszerzonych stanach świadomości.

POŁĄCZENIE DWÓCH ŚWIATÓW

Wiele osób od dawna marzyło, by zarówno przejść w ten sposób przez meandry własnej psychiki, jak również nauczyć się profesjonalnej pracy z poszerzonymi stanami świadomości w modelu mistrza tej dziedziny, jakim niewątpliwie był Stanislav Grof.

Dla wielu z nich tradycyjna szkoła psychoterapii nie była wystarczająca, gdyż kończyła się w pewnych miejscach lub nie zajmowała się pewnymi procesami, traktując je jako zbyt dziwne czy wręcz patologiczne. Z kolei dostanie się na tradycyjny szamański trening z jednej strony nie jest łatwe - (gdzie znaleźć prawdziwego szamana chętnego by uczyć Europejczyka? Jak można zniknąć na rok w dżungli?), z drugiej często wiedza i umiejętności tam przekazywane są nieco zbyt abstrakcyjne jak na życie w europejskim mieście.

Osoby zainteresowane pracą w poszerzonych stanach świadomości nie mają się nieraz od kogo uczyć, część z nich próbuje metodą prób i błędów robić to na własnych doświadczeniach (i jeśli mają dość szczęścia nie robią sobie sami przy tym krzywdy), a część od bardziej doświadczonych znajomych. A niestety część od prowadzących, z których wielu nie jest wcale godna zaufania - nie mają wiedzy na temat przygotowania, nie wiedzą czym jest integracja, ich praca na sesjach jest bardzo dyrektywna i oparta na własnych uprzedzeniach. Wielu z nich nie ma umiejętności pracy z traumami (i wpada w panikę gdy uczestnik dotknie traumatycznego materiału), nie wie jak pracować na relacji terapeutycznej. Bardzo rzadko też są w stanie swoje podejście ubrać w jakiś system i go uczyć - najczęściej dlatego, że sami żadnej takiej szkoły czy treningu nie ukończyli.

To sprawia, że ci, którzy chcieliby to zrobić w przemyślanej i zorganizowanej formie szkoły - dla których w tradycyjnych szkołach psychoterapii brakuje aspektu pracy z ekstremalnymi procesami oraz przestrzeni na duchowość, doświadczenia szczytowe i cały wymiar transpersonalny, znajdują w szkole Grofa to, czego od dawna szukali.

FORMAT SZKOŁY

Ostatnim z interesujących elementów jest sam format szkoły, który chcąc nie chcąc przywodzi skojarzenia z wcześniejszych doświadczeń z edukacją. Niektórych wrzuca to w różne odgrywane w różnych szkołach role, którym można się tutaj wyraźniej przyjrzeć. Niektórym przypomina to z kolei traumatyczne wspomnienia.

Jednocześnie wspierające podejście, jakie panuje tu nawet podczas dawania feedbacku, pomaga przedrukować zarówno relacje z nauczycielami i autorytetami oraz egzaminy. Proces zmierzania do certyfikacji i spełnianie kolejnych wymogów niektórym przypomina zbliżanie się do obrony pracy magisterskiej, a apogeum tego jest dwutygodniowa certyfikacja, gdzie oprócz ciągłego treningu i praktycznego demonstrowania swoich umiejętności - i ciągłego własnego procesu - panuje atmosfera finalizowania i świętowania.

To zmienia cały sposób postrzegania szkoły i edukacji, pomagając zmienić jeden z podstawowych prezentów, jaki wielu z nas pozostał po szkolnych przygodach - odczuciu wadliwości i tego, że się do wielu rzeczy nie nadajemy.

Ponieważ wiele osób trafia do GTT z traumami, które bardzo ograniczają spektrum zachowań w relacjach (również ze sobą), nieraz są przekonani, szczególnie patrząc na najbardziej doświadczonych facylitatorów, że nigdy nie będą w stanie być tacy jak oni. Odpalają się wtedy najbardziej typowe dla wielu ludzi schematy "ja na pewno nie dam rady".

Nie licząc jednak bardzo odosobnionych przypadków (w których zawsze jest element ignorowania sugestii prowadzących i robienia po swojemu), podczas szkoły doświadcza się tego, że trening czyni mistrza i kawałek po kawałku, przyswaja się umiejętności potrzebne do pracy z innymi równolegle z pracą nad sobą i własnymi ograniczeniami, oraz ze zmniejszeniem nadmiernych wymagań nakazujących porównywać się od razu do najbardziej doświadczonych osób.

Przyznaję, że podczas treningu spotkałem kilka osób, co do których na początku ich drogi miałem pewne uprzedzenia. Uważałem, że jest to przykład osoby, która jest zbyt straumatyzowana i niepewna w relacjach z ludźmi, by móc kiedyś zachować obecność i facylitować tak potężne procesy jakie pojawiają się na oddychaniu. Gdy po kilku latach widziałem, jak z powodzeniem i sporą gracją prowadzą warsztaty w swoich krajach, doszło do mnie, jak bardzo się myliłem. Dziś traktuję to też jako kolejny dowód na to, jak mądrze Grof przemyślał strukturę treningu (więcej o samej strukturze szkoły TUTAJ ).

Mam nadzieję, że ten tekst dał Ci wyraźniejszą odpowiedź na pytanie, czy któryś ze zjazdów GTT lub cały kurs jest dla Ciebie czy też nie.